Święci w kościele

Jeśli modlitwa człowieka może poruszyć Boga, co dopiero może zrobić modlitwa ofiarowana za nas przez świętych! Dobrze, że przez życie nie idziemy sami, ale w ich towarzystwie.
Okazują się bowiem skutecznymi orędownikami.

Święta Rita



Święta Rita jest w ikonografii przedstawiana jako sprawczyni cudów pokoju. Dzisiaj często w intencjach za jej wstawiennictwem spotyka się prośby o zgodę w rodzinie czy dobrą atmosferę w środowisku pracy.

Święta Rita jest też opisywana jako mistyczka. W czasie życia zakonnego otrzymała jeden stygmat cierpienia Jezusa – otwartą ranę na czole po cierniu z korony. Nosiła go przez piętnaście lat, a na tę pamiątkę powstała po jej śmierci tradycja odprawiania piętnastu czwartków św. Rity. Rana na czole wydawała okropny zapach i zakonnica nie mogła opuszczać swojej celi. Ale podobno raz, kiedy Rita chciała udać się na pielgrzymkę do Rzymu, rana zaczęła wydawać zapach róż.
Róża stała się symbolem tej Świętej i tradycyjnie przed kościołami, w dniu kiedy odprawiane są nabożeństwa, sprzedaje się te kwiaty. A widok tysiąca osób z bukietami róż podniesionymi do góry i modlącymi się do św. Rity, złamał już wątpliwości niejednego sceptyka, który nie wierzy w cuda.

Święty Juda Tadeusz

Święty Juda Tadeusz – obok świętej Rity – jest patronem osób przeżywających najtrudniejsze chwile życia. Został nazwany Tadeuszem dla odróżnienia od Judasza Iskarioty. Pochodził z Kany Galilejskiej. Rodzicami jego byli Maria i Kleofas (zwany także Alfeuszem), braćmi św. Jakub, pierwszy biskup Jerozolimy, Józef i św. Szymon. Spokrewniony był z Panem Jezusem, ponieważ matka Jego Maria Kleofasowa była cioteczną siostrą matki Chrystusa Pana. Rodzice św. Judy, jak również i jego bracia całym sercem byli oddani sprawie rozszerzania Ewangelii, towarzyszyli Zbawicielowi podczas jego pracy apostolskiej. Poszli też za Nim do Jerozolimy na święto Paschy i byli świadkami Jego Męki i Śmierci. Ciało św. Judy zostało z czasem przewiezione do Rzymu. Znajduje się w Bazylice św. Piotra, gdzie do dziś doznaje wielkiej czci.

Znany jest szczególnie jako skuteczny orędownik wypraszający przed Bogiem łaskę pomyślnego rozwiązania beznadziejnych spraw. Gdy sytuacja, w której się znajdujemy, ze wszech miar jawić się będzie jako beznadziejna, módlmy się szczerze i żarliwie za pośrednictwem św. Judy Tadeusza, patrona trudnych spraw. Niech będzie on naszym Orędownikiem przed Bogiem, niech wspiera nas nadzieją i pomaga cierpliwie wytrwać w miłości do Stwórcy.
Kościół wspomina świętego Apostoła Judę Tadeusza 28 października.

Święta Jadwiga Śląska

Św. Jadwiga była córką bawarskiego hrabiego, otrzymała gruntowne wykształcenie w domu rodzinnym a następnie w klasztorze benedyktynek. W wieku dwunastu lat poślubiła we Wrocławiu Henryka, syna Bolesława Wysokiego. Szybko nauczyła się języka polskiego. Od 1202 roku została księżną śląską. Była matką sześciorga dzieci, z których czwórka wcześnie zmarła, dotykały ją też nieszczęścia we własnym rodzie. Te bolesne doświadczenia przeżywała z głęboką wiarą i nieustanną modlitwą. Swoim przykładem oddanej i pobożnej żony i matki wpływała pozytywnie na swoje otoczenie. Prowadziła umartwione życie, często chodziła boso, czym zyskiwała sobie przychylność prostego ludu.
Na terenie swego księstwa otaczała wielką troską poddanych, obniżała czynsze, udzielała pomocy materialnej ofiarom klęsk, odwiedzała chorych, założyła szpital. Była też hojna wobec Kościoła, budowała świątynie, dbała o ich wystrój, naczynia i szaty liturgiczne, zakładała klasztory, między innymi klasztor cysterek w Trzebnicy, gdzie wstąpiła po śmierci męża i dwóch dorosłych synów. Kanonizował ją w 1267 roku papież Klemens IV. W 1983 roku, Ojciec Święty Jan Paweł II tak mówił o dzisiejszej patronce:
„Wyraziła się w jej życiu jakby cała pełnia powołania chrześcijańskiego. Odczytała święta Jadwiga Ewangelię do końca i w całej jej życiodajnej prawdzie. Nie ma w niej rozbieżności pomiędzy powołaniem wdowy – fundatorki klasztoru w Trzebnicy a powołaniem żony – matki w piastowskim domu Henryków. Jedno przyszło po drugim, a równocześnie jedno było głęboko zakorzenione w drugim. Jadwiga od początku żyła dla Boga, żyła miłością Boga nade wszystko tak, jak głosi pierwsze przykazanie Ewangelii. Tak żyła w małżeństwie jako żona i matka. A kiedy owdowiała, z łatwością dostrzegła, że ta miłość Boga nade wszystko może stać się teraz miłością wyłączną Boskiego Oblubieńca. I poszła za tym powołaniem”.
Wspomnienie Świętej Jadwigi 16 października.

Święta Kinga

Św. Kinga urodziła się w 1234 r., była córką króla Węgier Beli IV, została poślubiona przez sandomierskiego księcia Bolesława Wstydliwego. Święta karmiła biedaków, opiekowała się kobietami, które spodziewały się potomstwa, fundowała kościoły, osobiście angażowała się w sprawy sądowe, aby bronić sierot, wdów i ubogich. Wspierała także męża w podejmowaniu trudnych decyzji. W 1257 r. Bolesław Wstydliwy przekazał jej ziemię sądecką wraz z pełnią książęcej władzy. Niezwykłą osobowością wywarła ogromny wpływ na sprawy Małopolski w drugiej połowie XIII wieku. Po otrzymaniu na własność ziemi sądeckiej zajęła się jej administrowaniem. Szczególną troską otaczała Stary Sącz przyczyniając się do jego gospodarczego ożywienia.
Głównym dziełem Kingi w tym mieście była fundacja klasztoru. Pomimo iż pod koniec XIII wieku Stary Sącz stracił swe polityczne i gospodarcze znaczenie na rzecz Nowego Sącza, założonego przez Wacława Czeskiego, to posiadając grób i pamiątki po Kindze, zyskał na następne stulecia sławę i znaczenie religijne jako główne centrum jej kultu.
Jedną z wielkich cnót św. Kingi było miłosierdzie wobec biednych i potrzebujących. Niekończące się hojne jałmużny na rzecz kościołów, osób duchownych, a w szczególności Braci Mniejszych oraz rzeszy ubogich świadczą o jej miłości miłosiernej. Szczególną opieką otaczała wdowy i sieroty. Wiele czasu poświęcała chorym, których odwiedzała. Nic ze skarbów, które posiadała, nie zużyła na własne potrzeby. Wyrzekła się bogactwa, przywilejów, książęcej godności, jak również całego szczęścia ziemskiego.
Św. Kinga odegrała ogromną rolę nie tylko w dziejach religijnych Polski, lecz również w polityce i kulturze. Z jej osobą związane są liczne zabytki architektury i sztuki, a także bogactwo polskiego folkloru słownego. Fenomen Kingi spowodował, że postacią jej od początku zajmowali się nie tylko dziejopisarze, ale również teologowie, etnografowie i krajoznawcy.
Św. Kinga zmarła 24 lipca 1292 r. W 1999 r. została kanonizowana przez Jana Pawła II, który przybył do Starego Sącza. W homilii odczytanej przez kard. Macharskiego, Ojciec Święty przypomniał drogę świętości Kingi, węgierskiej księżniczki z dynastii Arpadów, której wielu krewnych zostało wyniesionych na ołtarze. – Jeżeli dziś mówimy o świętości – zaznaczył Papież – trzeba pytać, jak tworzyć środowiska, które sprzyjałyby dążeniu do niej. “Co zrobić, aby dom rodzinny, szkoła, zakład pracy, biuro, wioski i miasta, w końcu cały kraj stawały się mieszkaniem ludzi świętych, którzy oddziałują dobrocią, wiernością nauce Chrystusa, świadectwem codziennego życia, sprawiając duchowy wzrost każdego człowieka?” – I stwierdził, że aby tak się stało potrzebne jest przede wszystkim świadectwo. “Potrzeba odwagi, aby nie stawiać pod korcem światła swej wiary. Potrzeba wreszcie, aby w sercach ludzi wierzących zagościło to pragnienie świętości, które kształtuje nie tylko prywatne życie, ale wpływa na kształt całej społeczności” – mówił Papież. Zachęcił też wszystkich wierzących do odwagi do świętości, mówiąc “Nie lękajcie się być świętymi! Uczyńcie kończący się wiek i nowe tysiąclecie erą ludzi świętych!”.
Szczątki świętej Kingi spoczywają w klasztorze starosądeckim, który księżna ufundowała i do którego wstąpiła po śmierci męża.
Święta Kinga jest patronką samorządowców. Również górnicy wydobywający sól uważają św. Kingę za swoją patronkę. Legenda głosi, że Kinga, widząc nędzę materialną mieszkańców Bochni, wskazała miejsce, gdzie miała znajdować się sól. Tak rozpoczęła działalność bocheńska Kopalnia Soli.
W Kościele katolickim jest wspominana 24 lipca.

Błogosławiona Jolanta

Błogosławiona Jolanta (znana też jako Jolenta lub Helena) to najmłodsza ze świętych sióstr władczyń, córek króla Béli IV i Marii Laskaris. Urodziła się około 1244 roku na Węgrzech, najprawdopodobniej w Ostrzyhomiu, i już jako kilkuletnia dziewczynka została wysłana przez rodziców do Polski na dwór swojej starszej siostry Kingi (zob. s. 400), ponieważ planowano wydanie jej w przyszłości za mąż za jednego z Piastów, rządzących wówczas nadal rozbitym na dzielnice krajem. Na Wawelu królewna miała zapewnione wspaniałe, światłe i pobożne wychowanie pod bacznym i mądrym okiem nie tylko swojej starszej siostry, ale też księżnej Grzymisławy oraz dworskiego pedagoga Mikuli.
Na zjeździe biskupów polskich i książąt piastowskich, mającym miejsce w maju 1254 roku w Krakowie z okazji kanonizacji świętego Stanisława, biskupa i męczennika, pojawiła się matrymonialno-polityczna propozycja wydania Jolanty, pozostającej pod opieką możnych krakowskich, za księcia gnieźnieńsko-kaliskiego, starszego od niej o około dwadzieścia lat, Bolesława Pobożnego, syna Władysława Odonica i Elżbiety, a wnuka Henryka Pobożnego i księżnej Anny. Prawdopodobnie pomysłodawczynią projektowanego małżeństwa była Kinga, która zapewne nie miała poważniejszych problemów w wyjednaniu zgody na ślub u swoich rodziców, którym coraz wyraźniej zależało na zacieśnieniu aliansu węgiersko-polskiego. Związek ten miał duże znaczenie dla samej Polski, bowiem każdy sojusz zwalczających się zazwyczaj Piastów przybliżał kraj do pokoju, a w przyszłości być może i do ponownego zjednoczenia.
Dziś większa część relikwii błogosławionej znajduje się w kościele oo. Franciszkanów w Gnieźnie, gdzie umieszczone są w cynowej trumience, otoczonej ozdobnym relikwiarzem w kształcie kościółka. Zawiera ona czaszkę i kilkadziesiąt innych kości, a także cząsteczki kostne w woreczku i pewną ilość przedmiotów, takich jak część płaszcza zakonnego, szkaplerz oraz dębowe resztki pierwotnej trumny.
W ikonografii błogosławiona Jolanta przedstawiana jest zazwyczaj w habicie klaryski, czasami klęczy obok swojej siostry, świętej Kingi, znane są również wizerunki przedstawiające błogosławioną pogrążoną w ekstazie-
-widzeniu Jezusa ubiczowanego. Jolanta jest patronką matek i rodzin, a jej pomocy wzywają szczególnie kobiety przy trudnych porodach i chorobach poporodowych.
Wspomnienie liturgiczne błogosławionej Jolanty — 15 czerwca.

Święta Królowa Jadwiga

Była najmłodszą córką (prawnuczką króla Władysława Łokietka) króla Węgier i Polski Ludwika I Wielkiego i Elżbiety Bośniackiej. Urodziła się 18 II 1374 r. w Budzie. W dzieciństwie została przeznaczona na żonę Wilhelma Habsburga (zaręczona w 1378 r.), przez pewien czas przebywała na dworze wiedeńskim. Po śmierci najstarszej siostry Katarzyny w 1379 r. powróciła na Węgry, aby tu przygotowywać się do objęcia w przyszłości tronu węgierskiego, kształcić się, zdobywać wiedzę. Dzięki swoim kuzynkom Piastównom Annie i Jadwidze poznała język polski i naszą kulturę. Król Ludwik wyznaczył na tron Polski swoja córkę Marię zamężną z Zygmuntem Luksemburskim. Jednakże Maria po śmierci ojca została wybrana przez Węgrów na tron węgierski. Wówczas Polacy zażądali od Elżbiety Bośniackiej, aby do Krakowa przybyła jej córka Jadwiga. Po trudnych pertraktacjach Elżbieta przyjęła warunki postawione przez stronę polską i Jadwiga została ukoronowana w katedrze wawelskiej przez arcybiskupa gnieźnieńskiego Bodzantę 15 lub 16 X 1384 r. na króla Polski. Za radą panów polskich i na ich prośbę Jadwiga zerwała zaręczyny z Wilhelmem i zgodziła się wyjść za mąż za starszego od siebie o 20 lat wielkiego księcia Litwy Jagiełłę. Można powiedzieć, że złożyła swoje życie w ofierze dla Boga i Polski. Jagiełło przyjął chrzest w katedrze wawelskiej 15 II 1386 r., a trzy dni później miał miejsce ślub Jadwigi z nowym królem Polski. Koronacja Władysława Jagiełły odbyła się 4 III 1386 r. w katedrze wawelskiej. Jagiełło postanowił, że Litwini przyjmą wiarę katolicką.
W lutym 1387 r. rozpoczęła się chrystianizacja Litwy od mieszkańców stolicy — Wilna. Jadwiga przysyłała na Litwę neofitom białe lniane szaty. Na jej prośbę i króla Władysława papież Urban VI erygował 12 III 1388 r. diecezję wileńską, kościół katedralny i na pierwszego biskupa diecezji wyznaczył sufragana gnieźnieńskiego Andrzeja Jastrzębca. Chcąc umocnić dzieło chrystianizacji Litwy królowa Jadwiga założyła w Pradze kolegium dla Litwinów, gdzie mieli się kształcić kapłani narodowości litewskiej. Z myślą o umocnienie wiary na Litwie zabiegała o powstanie wydziału teologicznego w Akademii Krakowskiej, co stało się faktem w roku 1397. Razem z mężem sprowadziła do Krakowa benedyktynów wschodniej reguły (w przewidywaniu misji na wschodzie), którzy celebrowali liturgię w języku słowiańskim. Królowa zabiegała też o pokój z Krzyżakami. Znana była z głębokiej religijności i wielkich dzieł miłosierdzia. Obdarowywała kościoły, m.in. katedrę wawelską, fundowała szpitale (czyli domy dla ubogich), wspomagała biednych. Swoje klejnoty przekazała na utrzymanie Akademii Krakowskiej. Pełna zasług i w opinii świętości odeszła do Pana 17 VII 1399 r., w kilka dni po śmierci swojej maleńkiej córki (A. Strzelecka, A. Witkowska, K. Kuźmak).
Piękne świadectwo o królowej Jadwidze dał ks. Jan Długosz: „Była ona bardzo powabna na twarzy, lecz obyczajami i cnotami powabniejsza; krzewicielka wiary katolickiej na Litwie (…) Ona przez Wielki Post i Adwent poskramiała ciało swoje włosiennicą i nadzwyczajnymi umartwieniami. Była pełna wielkiej szczodrobliwości wobec biednych, wdów, przybyszów i wobec wszelkich nędzarzy i potrzebujących. Nie było w niej lekkomyślności, nie było gniewu (…) pychy, zazdrości lub zawziętości. Odznaczała się głęboką pobożnością i niezmierną miłością Boga”. (Liturgia Godzin, t. III, s. 1327).
Z chwilą śmierci rozpoczął się kult Jadwigi, wierni uciekali się do niej w modlitwach, otrzymywali łaski, o czym świadczyły liczne wota. Jednakże jej beatyfikacji dokonał dopiero papież Jan Paweł II w Krakowie 8 VI 1979 r., zatwierdzając publiczny kult, jakim cieszy się królowa Jadwiga „od niepamiętnych czasów”. Kanonizacja królowej Jadwigi miała miejsce również w Krakowie 8 VI 1997 r. Grób św. Jadwigi (jej relikwie) znajduje się w katedrze na Wawelu.
Liturgiczny obchód ku czci św. Jadwigi Królowej przypada na dzień 8 czerwca.

Błogosławiona Karolina Kózkówna

Urodziła się 2 sierpnia 1898 roku we wsi Wał-Ruda (dzisiaj Zabawa) pod Tarnowem. W jej rodzinnym domu panowała atmosfera pełna prostoty i ducha modlitwy. Codziennie odmawiano różaniec. Kolejne dni wypełnione były pracą w domu i na roli, a jej rytm wyznaczały niedziele i święta kalendarza liturgicznego.
We wczesnym dzieciństwie Karolina obdarzona została specjalną łaską: postanowiła należeć tylko do Boga. W sercu swoim przeżywała nieustanną radość. Była zdolną i sympatyczną dziewczyną, chętnie się uczyła. Z bardzo dobrymi ocenami ukończyła cztery klasy szkoły powszechnej.
Od najmłodszych lat czuła się apostołką Jezusa. Brała aktywny udział w życiu parafii, należała do różnych grup, jak np. Apostolstwo Modlitwy. Uczyła dzieci katechizmu, a zajęcie to dawało jej wielką radość. Była lubiana przez gromadkę dzieci, którym pożyczała religijne książki, objaśniała im tajemnice świętej wiary katolickiej i uczyła ich różnych modlitw. Najbardziej ulubioną modlitwą Karoliny był różaniec. Miała też wielkie nabożeństwo do Męki Pańskiej, Drogi Krzyżowej i Jezusa Eucharystycznego, którego często adorowała.
Dramat wydarzył się rano, 18 listopada 1914 roku, gdy żołnierz rosyjski z bronią w ręku wtargnął do domu rodziny Kózków. Pod pozorem nakazu wstawienia się do komendanta, kazał Karolinie i jej ojcu wyjść z domu. Przemocą skierował ich do lasu. Grożąc śmiercią ojcu zmusił go, by się oddalił. Zrozpaczony ojciec błagał go, by to raczej on został zabity, aż w końcu przerażony pobiegł do domostwa wujka Karoliny, by u niego szukać pomocy. Jednak Karoliny tego dnia nie odnaleźli. Dopiero po dwóch tygodniach ktoś z rodziny odszukał miejsce w lesie, gdzie leżało umęczone, martwe ciało dziewczyny z zakrzepłą krwią na ziemi.
Dzięki specjalnej pomocy od Pana, Karolina obroniła swą godność dziecka Bożego. Wybrała śmierć, by pozostać czysta, cała dla Boga, który ją ukochał i przygarnął do siebie. Karolina potwierdziła swą misję głoszenia Ewangelii przez śmierć męczeńską. Słowo martyr w języku greckim znaczy świadek.
Jest ona patronką dziewcząt i chłopców, którzy pragną doświadczyć radości czystej miłości.
Wspomnienie błogosławionej 18 listopada.

Święty Stanisław Biskup

Św. Stanisław ze Szczepanowa urodził się ok. 1030 roku. Święcenia kapłańskie przyjął w 1060 roku, a dwanaście lat później, po śmierci biskupa Lamberta około 1070 roku został biskupem Krakowa. Dał się poznać jako pasterz gorliwy i bezkompromisowy. Konflikt, który wybuchł pomiędzy królem Bolesławem a bp. Stanisławem – jego powód do dziś nie jest w pełni jasny. Chodziło zapewne o krytykę za strony biskupa niemoralnego życia monarchy oraz o obronę poddanych przed jego surowością i brutalnością Rządów.
Biskup Stanisław został zabity przez króla podczas Mszy św., którą celebrował 11 kwietnia (lub 8 maja) 1079 roku w kościele św. Michała na Skałce w Krakowie. Ciało biskupa zostało poćwiartowane. Kult św. Stanisława rozpoczął się z chwilą przeniesienia jego zwłok na Wawel, w 10 lat po śmierci. 8 września 1253 roku papież Innocenty IV dokonał uroczystej kanonizacji biskupa Stanisława w bazylice św. Franciszka w Asyżu. W Polsce ogłoszono to na ogólnonarodowej uroczystości w Krakowie 8 maja 1254 roku. Kult św. Stanisława odegrał ogromną rolę w zjednoczeniu rozbitego na dzielnice państwa polskiego. W 1595 r. papież Klemens VIII rozszerzył liturgiczną uroczystość św. Stanisława na cały Kościół.
Jak twierdzą historycy, książęta piastowscy poczynając od Mieszka I aż do XII wieku sprawowali rządy w sposób okrutny, nie licząc się ze swymi poddanymi, i dopiero otwarty bunt bp. Stanisława i wspierających go możnowładców zmienił tę tendencje. Od tego momentu można również mówić o kształtowaniu się niezależnego od władzy świeckiej autorytetu Kościoła na ziemiach polskich, a wręcz o narodzinach tradycji, że Kościół ma prawo do występowania w roli „autonomicznego sumienia” w życiu publicznym, a nie jako religijne ramię wspierające władców. Ta właśnie tradycja naznaczyła całą późniejszą historię Polski i Rzeczypospolitej. A rozwijający się kult św. Stanisława, w kolejnych wiekach umacniał ją, co okazało się zbawienne dla narodu w czasach opresji oraz totalitaryzmów.
Większość polskich diecezji czci św. Stanisława jako głównego patrona. Papież Jan XXIII w 1963 roku ustanowił św. Stanisława – wraz ze św. Wojciechem i Najświętszą Maryją Panną Królową Polski – pierwszorzędnym patronem Polski.

Stanisław Kostka

Dobrze sytuowany, wyjechał z bratem do Wiednia, by kontynuować naukę w szkole jezuickiej. Był trochę do tyłu, bo wiedza zdobyta w domu rozmijała się z tamtejszymi wymaganiami. Nie poddawał się jednak i tak cierpliwie nadganiał, aż przegonił większość rówieśników. Również jeśli chodzi o życie duchowe. Oddalał się się od kolegów, a oni od niego. Coraz bliższy Bogu a coraz dalszy światu stawał się obiektem szykan. Nie chciał być odrzutkiem i starał się pogodzić szkolne życie i pokutnicze umartwienia, ale jakoś nie bardzo mu to szło. Życzliwi koledzy pomagali mu pięściami.
W 1565 r. zapadł na ciężką chorobę, w której widział już drzwi do lepszego świata. Właściciel stancji w której mieszkał Kostka miał jakieś ale do katolickiego księdza i nie chciał go wpuścić do umierającego chłopca. U Stanisława zaczęli więc pojawiać się święci, m. in. sama Maryja Panna z małym Jezusem, którego mógł nawet potrzymać. Wróciła mu ona zdrowie i kazała zostać jezuitą. Ale do tego potrzebna była zgoda opiekunów, a Maryja zapomniała dać mu zaświadczenie. A jego rodzice nie kwapili się, by oddać syna w mury klasztorne. Wręcz przeciwnie.
I tu zaczyna się wielka przygoda, pełna poświęcenia droga do realizacji zamysłów Bożych. Kostka postanawia uciec. Razem ze swoim przewodnikiem duchowym, przygotowali ucieczkę. Celem był Rzym. Ścigany przez brata Stanisław wylądował najpierw w klasztorze w Dylindze, gdzie był na próbie jako pomagier w kuchni i sprzątacz. Ostatecznie nie przyjęto bojąc się zemsty rodziców. Dano mu w rękę list z rekomendacją i krzyżyk na drogę do Rzymu.
Po długiej drodze dotarł tam i znalazł się w nowicjacie. Był przeszczęśliwy, czego nie da się powiedzieć o jego ojcu, który ostro pojechał po nim w liście. Jednak Stanisław zripostował tacie, że to wielka łaska, że Bóg raczył przyjąć na służbę jego syna.
Dokonał życia w święto Wniebowzięcia, tak jak o to prosił w modlitwach do św. Wawrzyńca. Tego dnia krew popłynęła z jego ust a czoło pokrył zimny pot. Jego oblicze zmieniło się tuż przed śmiercią, kiedy ujrzał Matkę Boską w otoczeniu dziewic. Miał wtedy osiemnaście lat. Kiedy otworzono trumnę, by pobrać relikwie, ciało wyglądało jak w dniu śmierci.
Czemu święty: Nie mógł się porozumieć z kolegami w szkole, za to wśród jezuitów doczekał się wielkiego szacunku. Wyrażało się to w niespotykanej ceremonii pogrzebowej, w której m. in. całowano jego ciało. Patron młodzieży polskiej. Uciekinier i mistyk, który szczerym przylgnięciem do Chrystusa przeobrażał życie innych. Jego wspaniała, ale tak krótka obecność na tym świecie skłania do refleksji nad tym, jak wykorzystujemy czas dany nam na ziemi.
Wspomnienie obchodzone jest 18 września.

Święty Andrzej Bobola

Andrzej urodził się w 1591 roku. W 1611 roku wstąpił do nowicjatu jezuitów w Wilnie, gdzie w kolejnych latach otrzymał solidną formację duchową i intelektualną w prężnie rozwijającym się zakonie. Studiował na założonej przez jezuitów Akademii Wileńskiej. Święcenia kapłańskie otrzymał w 1622 roku.
Apostołował w Wilnie, Pułtusku, Nieświeżu, Warszawie, Łomży a następnie przez wiele lat w Pińsku. Spełniał funkcje przełożonego i wychowawcy. Zawsze starał się dbać o ubogich, wspierał chorych, odwiedzał więźniów. Będąc w Braniewie opiekował się biednymi. W tych odległych czasach wielu było opuszczonych chrześcijan, którzy byli jak owce nie mające pasterza! Ci, którzy mieszkali pod jednym dachem ze św. Andrzejem, podkreślali jego codzienną troskę o modlitwę, dobroć i pogodę ducha.
Nasz Święty na co dzień doświadczał trudów misjonarskiej działalności. W ostatnim okresie swojego życia był zawsze w drodze. Spieszył się, jakby świadomy rychłej śmierci. Cały pochłonięty był misją głoszenia Ewangelii. Trwał w Chrystusie jak latorośl w winnym krzewie. Codziennie odprawiał Eucharystię uczestnicząc w tajemnicy Jezusowego Krzyża.
Św. Andrzej ufał Jezusowi powierzając każdy kolejny dzień swojego życia, który był wypełniony głoszeniem Słowa i udzielaniem sakramentów świętych. Troszczył się o wychowanie młodzieży, pocieszał strapionych, niósł ulgę chorym. Nie zniechęcał się trudnościami podejmując coraz to bardziej odważne misje, nie bacząc na czekające go niebezpieczeństwa i przeciwności. Pozostał „duszochwatem” pomimo zacieśniającego się wokół niego kręgu nieprzyjaciół i wciąż narastającego zagrożenia dla życia. Za świętym Pawłem, pełen ufności, powtarzał: i w życiu i w śmierci należę do Pana! Święty Andrzej był rozpalony ogniem miłości, od którego zapalali się inni. W 1657 roku poniósł śmierć męczeńską całkowicie oddany Bogu!
Całe jego zakonne i kapłańskie życie było przygotowaniem na tę ostatnią zwycięską walkę! Czy pragnął męczeństwa? Wśród jezuitów w tamtych czasach takie pragnienie było dość powszechne. W tym okresie śmiercią męczeńską ginęło ich bardzo wielu w Europie (Anglia), w Ameryce (Kanada) i w Azji (Japonia).
Święty Andrzej pozostał przy prawdzie Jezusowej Ewangelii będąc wierny własnemu sumieniu. Pragnął leczyć rany rozdartego brakiem jedności Kościoła. Nie złamały go nawet najokrutniejsze katusze, jakie mu zadawali rozwścieczeni Kozacy w Janowie Poleskim. Swoje męczeństwo przeżywał w duchu modlitwy zanoszonej przez Jezusa w Wieczerniku do Ojca: „…aby byli jedno!” (por. J 17, 20-26).
Ten święty to patron niewygodny! Niektórzy twierdzą, że jest za mało ekumeniczny! Nic bardziej błędnego! On jest świadkiem całej Ewangelii i przypomina nam, że Pan założył Jeden Kościół na Skale, na Piotrze! Ta miłość do Papieża sprawiła, że relikwie naszego męczennika po wiekach dotarły do dalekiego Rzymu, tak bardzo bliskiemu sercu świętego Andrzeja!
Jan Paweł II pisał o ekumenizmie męczenników. Oni powrócili w XX wieku, a z nimi powrócił św. Andrzej. Powrócił po swojej pośmiertnej długiej tułaczce do Ojczyzny w pamiętnym 1938 roku. Bóg chciał przez niego umocnić naszych Rodaków w obliczu prób, jakie na nich czekały w czasie II wojny światowej i w okresie komunistycznego zniewolenia. Powrócił św. Andrzej i pozostał Patronem naszej trudnej wolności, która nieustannie domaga się ofiarnego życia! Na początku XIX wieku przepowiedział on odzyskanie niepodległości Polski po wielkiej wojnie. Nastąpiło to po całym wieku oczekiwania, trudu i modlitwy pełnej nadziei, w 1918 roku. Od 16 maja 2002 r. św. Andrzej Bobola jest drugorzędnym patronem Polski. Jego sanktuaria znajduje się w Warszawie i w Strachocinie na ziemi sanockiej, gdzie się urodził.

Święty Albert Chmielowski

Adam Chmielowski urodził się 20 sierpnia 1845 r. w Igołomii pod Krakowem w rodzinie ziemiańskiej. Bardzo wcześnie został osierocony i jego wychowaniem i kształceniem zajęła się rodzina. Uczył się w szkole kadetów w Petersburgu a następnie w gimnazjum w Warszawie. W latach 1861 – 1863 studiował w Instytucie Rolniczo-Leśnym w Puławach. Brał udział w Powstaniu Styczniowym i podczas walk został ranny. Dostał się do niewoli rosyjskiej, gdzie w wieku 18 lat przeżył amputację nogi bez środków znieczulających.
Dzięki staraniom rodziny udało mu się opuścić carskie więzienie. Adam Chmielowski udał się wtedy do Paryża, gdzie odbył studia malarskie. Studiował też inżynierię w Gandawie. Studia malarskie kontynuował w Monachium. W każdym środowisku dawał świadectwo wielkiego przywiązania do wiary chrześcijańskiej.
W 1874 r. powrócił do Ojczyzny. Środowisko artystyczne nie dawało mu jednak radości. Jego serce drążył głęboki niepokój i pytanie o sens życia, o zbawienie. Odbył rekolekcje u jezuitów w Tarnopolu a nawet przez jakiś czas przebywał w nowicjacie jezuitów w Starej Wsi. Nie była to jednak jego droga. W czasie pobytu na Podolu zafascynowała go postać św. Franciszka z Asyżu.
Po przybyciu Adama do Krakowa w 1884 r., obok pracy artystycznej, interesowało go życie miasta, jednak nie to salonowe, oddalone od codziennych problemów ludzi troszczących się o kawałek chleba dla rodziny, bezrobotnych, żebraków i ludzi z marginesu. Jasno widział, że kiedy zabraknie ratunku dla nich, wtedy zostaną wykorzystani przez ruchy lewicowe, co niestety się stało w XX wieku. Dramat tego spotkania artysty z ludzką nędzą wyraził ks. Karol Wojtyła w dziele Brat naszego Boga. Sprzedawał swoje obrazy, by wspierać materialnie nędzarzy.
Adam Chmielowski coraz bardziej przesuwał na drugi plan swoje ambicje związane z twórczością malarską. Bardziej od obrazów, malowanych olejną farbą na płótnie, interesował go człowiek – żywy obraz i podobieństwo do Boga sponiewieranego przez grzech.
Malował wtedy obraz ubiczowanego Chrystusa, który z ranami na całym ciele, z obliczem zniekształconym przez bezlitosnych oprawców, w obdartej czerwonej szacie, milczący, stał przed pewnym siebie Piłatem. Król królów w największej męce i upokorzeniu. Malowanie tego obrazu zajęło Albertowi sporo czasu. Nie było to zwykłe malowanie, gdyż towarzyszyła mu intensywna modlitwa i kontemplacja. Było to dramatyczne i paradoksalne odkrywanie Chrystusowego piękna, które wciąż trwa i jedynie ono zbawia świat (F. Dostojewski).
Namalowanie obrazu Ecce homo sprawiło, że w Adamie zrodził się człowiek nowy, zwrócony do Chrystusa i do ubogich. Już nie mógł dłużej żyć bez stałej więzi z Upokorzonym Jezusem i jego braćmi: ludźmi z marginesu, wyrzutkami społeczeństwa, biedakami z krakowskich ogrzewalni. Adam stał się przyjacielem Pana w ubogich. Odtąd szli razem. Środowisko artystyczne sądziło, że malarz zwariował. On zaś nie usprawiedliwiał się. Więcej od słów przemawiały jego czyny. Miał teraz nowych przyjaciół.
Dla najbiedniejszych zaczął organizować przytuliska i domy opieki. Dnia 25 sierpnia 1887 roku Adam Chmielowski przywdział szary habit tercjarski i przyjął imię Brat Albert. Tak zrodziło się nowe zgromadzenie Albertynów. Przyłączyli się do niego bracia, a potem siostry Albertynki, które założył z Bernardyną Jabłońską. Brat Albert nowo przyjętym do zakonu przypominał proste słowa, że w życiu trzeba być dobrym jak chleb.
Wspomnienie 17 czerwca.

Święty Maksymilian Kolbe

Rajmund Kolbe urodził się 126 lat temu, 8 stycznia 1894 roku w Zduńskiej Woli. Kiedy miał 12 lat, ukazała mu się Najświętsza Maryja Panna, trzymająca w rękach dwie korony: białą i czerwoną. Pierwsza symbolizowała czystość, druga męczeństwo. Matka Boża zapytała, którą wybiera. Odpowiedział, że obie.
Działo się to w jego parafialnym kościele w Pabianicach. Rok później młody Kolbe wstąpił do niższego seminarium Braci Mniejszych Konwentualnych we Lwowie i przyjął imię Maksymilian.
Studia kończył w Rzymie, gdzie po raz pierwszy zetknął się z masońskimi demonstracjami, które odbywały się pod sztandarem Lucyfera gromiącego Michała Archanioła.
Przekonany, że zaczęła się „Era Niepokalanej”, w której zgodnie z proroctwem zawartym w Księdze Rodzaju – to Ona zmiażdży głowę węża – założył Niepokalanów – olbrzymi i nowoczesny kompleks klasztorny w Teresinie pod Warszawą, wydawnictwo i rozgłośnię radiową. W planach miał również budowę lotniska oraz wytwórni filmowej.
W 1930 roku ojciec Maksymilian Kolbe wyjechał na Daleki Wschód. Trafił też do Nagasaki i tam zaczął wydawać pismo „Rycerz Niepokalanej” (dzisiaj jest to jedno z najbardziej nakładowych czasopism religijnych w Polsce). Przed wybuchem drugiej wojny światowej krajowy nakład tego periodyku wynosił 750 tysięcy, a czasem milion egzemplarzy.
Podczas pobytu w Japonii ojciec Maksymilian Kolbe zdobył ogromne doświadczenie wydawnicze, edytorskie i duchowe. Tam też udało mu się wybudować klasztor-miasto o nazwie Ogród Niepokalanej (Mugenzai no Sono), gdzie zorganizował nową wspólnotę franciszkańską.
Miał też plan założyć inne Miasta Niepokalanej w równie egzotycznych częściach świata, jednak zmuszony był wrócić do kraju, aby pokierować największym wówczas klasztorem na świecie, zrzeszającym blisko 700 braci i kandydatów do zakonu.
Kiedy po wybuchu II Wojny Światowej większość mieszkańców klasztoru zmuszona została na skutek prześladowań do opuszczenia Niepokalanowa, w jego murach schronili się uciekinierzy, rebelianci, ranni i bezrobotni – także ci, pochodzenia żydowskiego. Ta postawa ojca Maksymiliana i franciszkanów mieszkających w Niepokalanowie wywołała konflikt z nową władzą, nasiliły się przesłuchiwania. Ojciec Maksymilian kilka razy przebywał w więzieniu. Ostatni raz zabrano go 17 lutego 1941, zdążył powiedzieć tylko: „Idę służyć Niepokalanej w innym obozie pracy”.
W lipcu 1941 roku, po ucieczce jednego z więźniów, komendant obozu – lagerführer Karl Fritsch skazał dziesięć osób na śmierć głodową. Choć o.Maksymiliana Kolbe nie było w tej grupie, ten dobrowolnie zamienił się i ofiarował swoje życie za nieznanego mu Franciszka Gajowniczka.
Swoją decyzję uzasadniał: „mam już blisko pięćdziesiąt lat, życie moje przeżyłem, a ten ma życie przed sobą. Ma żonę i dzieci”. Zaskoczonemu Niemcowi, który pytał dlaczego chce pójść na śmierć za obcego człowieka, odpowiedział: „chcę innym dodać odwagi do życia”.
14 sierpnia 1941 roku zmarł śmiercią męczeńską w Auschwitz, po podaniu zastrzyku z fenolem. W 1982 roku papież Jan Paweł II ogłosił go świętym.